czwartek, 15 października 2009

Prypeć cz. I

Przejazd do Prypeci...
Nie sposób opowiedzieć w tych kilku zdjęciach o całym mieście. To trzeba przeżyć... Przejść się pustymi, zarośniętymi ulicami, zajrzeć do wnętrz budynków, wsłuchać się i zrozumieć, że poza wiatrem w tym mieście nie ma niczego...


Pomnik przed rozjazdem do Prypeci - nazwa miasta i rok założenia - 1970.


Jedna z dwóch dróg wjazdowych. Za wzniesieniem jest już punkt kontrolny i miasto.


Jak już napisałem, ciężko w tych "kilku" zdjęciach opowiedzieć o mieście (i tak relację z eksploracji podzieliłem na trzy części), tak więc pokrótce będzie o prawie każdym z miejsc, które odwiedziłem. Na powyższym zdjęciu hol Domu Kultury "Enregetyk". W latach 1970-1986 miejsce to tętniło życiem mieszkańców. Stoi w samym centrum miasta, posiada między innymi bibliotekę i salę kinową.


To jest właśnie to, co pozostało z biblioteki.


Zanim trafi się do sali kinowej, można znaleźć wiele taśm filmowych. Ciężko się niestety dopatrzyć, jakie filmy oglądano, ale można przypuszczać, że mocno propagandowe.


A to projektorownia sali... Projektora już nie ma, ale został pulpit sterowniczy. Na ścianie sali, gdzie wisiał ekran projekcyjny, wiszą teraz rysunki...


Wesołe miasteczko... Chyba najbardziej znany diabelski młyn na świecie (poza Londyńskim Okiem). Już 23 lata nie poddaje się warunkom atmosferycznym i mimo rdzy, która je pokrywa, dzielnie stoi.


Niestety, chyba już nikt nigdy nie zasiądzie w tych "gondolach".


Druga karuzela jest już niestety w o wiele gorszym stanie.


Kiedyś jedno z najbardziej napromieniowanych miejsc w Prypeci - kolejna atrakcja wesołego miasteczka - elektryczne samochodziki. Dziś już nie ma większego zagrożenia.


Zwykła klatka schodowa, zwykłe skrzynki pocztowe w zwykłym bloku... Tylko wydarzenia 26. kwietnia 1986r. sprawiły, że wszystko nabrało nowego znaczenia.


Zwiedzając mieszkania zwykłych ludzi można odnieść wrażenie, że do niedawna żyło się tak w Polsce. Tapety w kwiatki, meble... Wchodząc do niektórych miałem wrażenie, że jestem w naszym kraju w początku lat 90. Pozwala to uświadomić sobie, jak bogatym miastem był Prypeć i jakim prestiżem było mieszkanie tutaj.



W niektórych mieszkaniach i instytucjach publicznych można jeszcze znaleźć pianina. Niektóre wciąż sprawne.


Toalety nieco wąskie - niekiedy wręcz klaustrofobiczne. Można też było trafić na takie, z wytapetowanymi ścianami.


Kuchnia w jednym z mieszkań. Prawie w każdej pozostawiono kuchenkę. Dlaczego? Być może dlatego, że były na wyposażeniu standardowym każdego mieszkania. I tak jak w Prypeci, tak w innym, które dostali wysiedleni, była kuchenka. A może po prostu dlatego, że były zbyt duże i niepraktyczne w czasie wyprowadzki.


Przedszkole... Na zdjęciu powyżej - sala do nauki, a na niej zeszyty, klocki z literami, zabawki dzieci...


Sypialnia dla dzieci.


Właśnie w szkołach i przedszkolach można znaleźć najwięcej masek przeciwgazowych. Dają one dużo do myślenia, szczególnie, kiedy widzisz rozmiar dziecięcy. Szkoda tylko, że nikt wtedy nie był na tyle dokształcony, by wiedzieć, że są one nieskuteczne w walce z tym, co Ich zaatakowało.


Na zdjęciu powyżej jeden z najbardziej szokujących widoków w Prypeci. Lalka z wypalonymi oczami. Leżała obok wyjścia z przedszkola. Jaka jest jej historia? Kto ją tam zostawił? Kto wypalił oczy? Tego się nigdy nie dowiemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz