poniedziałek, 19 października 2009

Prypeć... cz. II

Dalszy ciąg eksploracji opuszczonego miasta...

Na początek, wnętrza akademika.



Jak widać, niezbyt dobrze zachowane pomieszczenie. Wygląda, jakby uległo spaleniu, a z sufitu ścieka woda. To był pokój na parterze, a budynek miał cztery piętra. Oznacza to, że woda znalazła już drogę przez wszystkie szczeliny w budynku. Nie wróży to niczego dobrego, gdyż może oznaczać szybsze zawalenie.


Tak wyglądała kuchnia. Jedna z moich znajomych, która miała przyjemność mieszkać w akademiku powiedziała, że w zasadzie niewiele różni się od kuchni u Niej.


Kino "Prometeusz". Kolejny dowód na to, jak "zaawansowane" było to miasto. 23 lata temu stał tu pomnik Prometeusza, który można zobaczyć na zdjęciach spod elektrowni. Teraz plac zarasta wysoką trawą...


Wnętrze kina. Zostało jeszcze kilka foteli kinowych. Całkowita ciemność i drewniana podłoga (uprzedzono nas, żeby wstrzymać się od chodzenia po takowych, ponieważ ich wytrzymałość jest kiepska, a nie wiadomo, co kryje się pod spodem) uniemożliwiały dokładne obejrzenie tego pomieszczenia.


Na tyłach kina znajduje się sala szkoły muzycznej. Tutaj można znaleźć prawie sprawny fortepian.


Kawiarnia "Prypeć". Znajduje się już za płotem zamykającym miasto, także trzeba uważać na patrole milicji.


"Taras" kawiarni. Kiedyś musiało być tu przyjemnie siedząc przy stoliku w słoneczny dzień. Teraz panuje tu podwyższone promieniowanie - nieco wyższe niż w mieście.


Wnętrze kawiarni. Niewiele już zostało - jakaś lada barowa, jakaś szafa na naczynia, ale jest też ten witraż.


Przed wejściem do szpitala. Dla mnie osobiście, drugi z najbardziej przerażających widoków w tym mieście. Nie wiem, dlaczego, ale kojarzy mi się z "Koszmarem z ulicy Wiązów".


Szpital składa się z dwóch dużych budynków, więc jego obejrzenie wymagało by spędzenia co najmniej kilku godzin jak nie całego dnia w Prypeci. Na zdjęciu powyżej pomieszczenie administracyjne: dokumenty, pieczątki, a przede wszystkim karty pacjentów. Setki...


Gabinet badań. Szpital to akurat jedno z lepiej zachowanych miejsc w mieście. Można tam znaleźć wiele przedmiotów z tamtych czasów (między innymi butelki z odczynnikami, lekarstwami), wiele pomieszczeń z zachowanym sprzętem (sala operacyjna). Jest też jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc - dużo pyłu na podłodze, wiele pourywanych lamp wiszących z sufitu...


Mocno zarośnięty plac w centrum miasta. Kiedyś stał tu pomnik Lenina. A za drzewami wyłania się budynek radiologii, a po lewej hotel "Polesie."


Jeden z kilku najwyższych budynków w mieście. Prawdopodobnie pod nim znajduje się schron przeciwatomowy.


Wewnątrz też trąci luksusem - farba zachowała się o wiele lepiej, ładniejsze klamki, większe pomieszczenia.


Kuchenka "Elektra 1001" znana również z polskich kuchni.


Klatka schodowa w budynku. Charakterystyczna dzięki temu graffiti. Tak, jakby Autor, chciał zachować życie w mieście. Swoją drogą, klatka ta była bardzo nietypowa - do piątego piętra jest jak każda inna, natomiast powyżej piątego po wejściu po schodach wyżej wychodzi się na balkon i znowu wchodzi na klatkę i znów na schody.


Na dachu... Wieżowiec ten jest bardzo blisko, dlatego promieniowanie na nim również mogło być podwyższone. Wchodzenie na dach jest zabronione, więc lepiej było się nie wychylać, gdyż bardzo łatwo można było zostać zauważonym z punktu kontrolnego, a wtedy zaczęły by się nieprzyjemności.


Jeden z balkonów na 15. piętrze. Sugestywne graffiti, którego pełno w mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz